Zawsze uważałam się za osobę, która ma swoje życie pod pełną kontrolą. Pracowałam jako farmaceutka od dwudziestu lat, mój dzień rozpoczynał się o szóstej rano, a kończył o osiemnastej. Wieczory spędzałam na sprawdzaniu dat ważności leków w domowej apteczce, weekendy na porządkowaniu dokumentów. Miałam pięćdziesiąt dwa lata i czułam, że mój świat kurczy się do rozmiarów mojej apteki.
Wszystko zmieniło się pewnego styczniowego wieczoru, kiedy moja córka Asia pokazała mi zdjęcia z podróży po Azji. Patrzyłam na jej uśmiechniętą twarz na tle tajemniczych świątyń i nagle poczułam ukłucie zazdrości. Przez całe życie byłam rozsądna, odpowiedzialna, a teraz okazało się, że zapomniałam żyć.
Tej samej nocy, nie mogąc spać, postanowiłam zrobić coś kompletnie niecharakterystycznego. W internecie znalazłam stronę
vavada kazino. To było tak dalekie od mojego uporządkowanego świata, że aż pociągające. Zarejestrowałam się z drżącymi rękami, czując się jak nastolatka łamiąca zakazy.
Pierwsze chwile były frustrujące. Gry wydawały mi się zbyt hałaśliwe, kolory zbyt jaskrawe. Wybrałam w końcu ruletkę, bo jej matematyczna prostota przypominała mi moją pracę. Liczyłam prawdopodobieństwo, analizowałam statystyki, traktowałam to jak kolejne zadanie do rozwiązania.
Któregoś wieczoru, gdy już miałam zamiar zrezygnować, trafiłam serię wygranych. Nagle na koncie zobaczyłam kwotę, która pozwoliłaby mi sfinansować podróż marzeń. Ale zamiast radości, poczułam dziwny niepokój. Czy naprawdę chcę wydać te pieniądze na kolejną rozrywkę?
I wtedy przypomniałam sobie opowieści mojej babci, która była zielarką. Mówiła zawsze, że najcenniejsze leki rosną tuż obok nas, tylko trzeba umieć je rozpoznać. Wypłaciłam pieniądze i zamiast kupować bilet do Tajlandii, zapisałam się na kurs ziołolecznictwa.
Ku mojemu zaskoczeniu, odkryłam pasję, o której istnieniu nie miałam pojęcia. Moja wiedza farmaceutyczna doskonale uzupełniała się z tradycyjną medycyną. Zaczęłam prowadzić warsztaty o naturalnych metodach leczenia, pisać artykuły, konsultować się z lekarzami.
Dziś pracuję na pół etatu w aptece, a resztę czasu poświęcam na badanie właściwości lokalnych ziół. Prowadzę ogród z roślinami leczniczymi, organizuję spacery zielarskie dla seniorów. Odkryłam, że mogę pomagać ludziom w sposób, o którym wcześniej nie myślałam.
Czasem wieczorami, dla relaksu, wracam na tę stronę. Gram w pokera, bo przypomina mi grę w szachy - wymaga skupienia i strategii. To mój sposób na utrzymanie umysłu w dobrej formie.
Moja historia pokazuje, że nigdy nie jest za późno na odkrycie nowej pasji. Że czasem warto wyjść poza utarte ścieżki, nawet jeśli wydają się nam bezpieczne i komfortowe.
Kiedy teraz patrzę na moje życie, widzę je w nowych kolorach. Nadal jestem odpowiedzialna i rozsądna, ale nauczyłam się, że życie to nie tylko obowiązki i rutyna. To także przygoda, odkrywanie nieznanego i zgoda na to, że czasem warto zaryzykować.
A wszystko zaczęło się od jednego wieczoru, kiedy odważyłam się zrobić coś zupełnie niecharakterystycznego. Czasem wystarczy mały krok poza strefę komfortu, żeby odkryć cały nowy świat możliwości. I choć moja apteka nadal jest idealnie uporządkowana, to w ogrodzie pozwalam roślinom rosnąć tak, jak chcą. I wiem, że babcia gdzieś tam się uśmiecha.